Jak powszechnie wiadomo, historia naszej lodziarni – ulica Jasna 4B Pruszków – sięga czasów Imperium Rzymskiego. Pomysł produkcji świeżych lodów (tzw. gelato) pochodzi od dalekiego krewnego Cesarza Augusta, pewnego Paulusa Bertotiusa. A było to w roku 17 p.n.e. Dużo czasu minęło już od upadku Imperium Rzymskiego, lecz ludzie nadal pamiętali Paulusa Bertotiusa. Częściej nazywali go „Piccolo Paolo” (Pawełek) – gdyż był on bardzo młodym człowiekiem, a na dodatek dość niskiego wzrostu. Paolo zajmował się lodziarstwem, lecz nie dla siebie, a dla innych. Dla nieszczęśliwych, wyjątkowo biednych i smutnych ludzi.
Ależ jak to się zaczęło? Jak wiemy z historii jednym z centrów handlu niewolnikami w Cesarstwie Rzymskim była Wyspa Delos (albo Dilos). Według Strabona, słynnego greckiego historyka tej epoki, w ciągu jednego dnia, sprzedawano i kupowano na tej wyspie wiele tysięcy niewolników. Natomiast buntowniczych i nieposłusznych niewolników przewożono na inną, sąsiednią wyspę nazywaną Dilosbis. Na tej małej wyspie (która później zatonęła w morzu) niewolników przetrzymywano w niezwykle ciężkich warunkach. Reguła dotycząca ich życia była bardzo prosta- mówiła „NIE” na cztery podstawowe prawa człowieka, tj. „CZTERY NIE”, czyli „QUATTRO NO” w języku włoskim. NIE dla wolności, NIE dla miłości, NIE dla przyjemności i w końcu NIE dla odpoczynku. By surowość i smutek były naprawdę widoczne na twarzach tych biednych i nieszczęśliwych mieszkańców wyspy, ich jedynym dozwolonym pożywieniem była ... cytryna. Surowa cytryna.
Ale właśnie w tym momencie pojawił się na wyspie Piccolo Paolo. Przyjechał z Rzymu. Ponieważ wstęp na wyspę był praktycznie niemożliwy, Paolo musiał powołać się na swoje rodzinne związki z Cesarzem. Udało się, wjechał, a trzeba wiedzieć, że nikt wcześniej, ani później tego nie dokonał. Wyłącznie Gubernator i jego armia mieli prawo do wstępu i przebywania w tym miejscu. Piccolo Paolo zamierzał dokonać tego, co wydawało się wręcz niemożliwe: przekształcić „CZTERY NIE” w „CZTERY TAK”, tj. „QUATTRO NO” w „QUATTRO SI”. „TAK” dla wolności, „TAK” dla miłości, „TAK” dla przyjemności i „TAK” dla odpoczynku. Oczywiście nie mógł on działać w sposób otwarty. Ostrożność i bystrość musiały być na najwyższym poziomie. Podczas spotkania z Gubernatorem mówił krótko: „Chcę, aby ci nieposłuszni niewolnicy cierpieli jeszcze więcej, jeszcze bardziej, niż teraz.” „Jak to możliwe?” – pytał zdziwiony Gubernator. Piccolo Paolo odpowiedział ze złośliwym śmiechem (nadal udając, że jest po stronie Gubernatora): „Chcę, by ich jedyny pokarm - cytryna, był dodatkowo zimny, wyjątkowo zimny, jak lód.” Okrutny Gubernator nie mógł ukryć swojego zdziwienia, ale czuł pewne zadowolenie, kiedy zrozumiał, że ktoś może powodować jeszcze więcej cierpienia jego niewolnikom. Tak więc, zatwierdził plan. Już od następnego dnia Piccolo Paolo zaczął pracować. Oczywiście jego prawdziwy, sekretny plan nie zmienił się. Chciał, bardzo chciał uszczęśliwić tych nieszczęśników. Udostępniono mu miejsce w głównym magazynie armii. Jednocześnie miał nieograniczony dostęp do zapasów żywności, łącznie z zapasami cytryny. Metoda Piccolo Paolo polegała na oddzieleniu miąższu cytryny od skórki. Następnie owe dwa składniki mroził osobno do minus 14 stopni (według dzisiejszych standardów). Natomiast po kryjomu Piccolo Paolo dodał do miąższu cytrynowego pewną ilość cukru, trochę wody oraz jeszcze jeden składnik, który nadal, aż do dnia dzisiejszego stanowi tajemnicę rodziny. Tę mieszankę wlał z powrotem do skórki cytryny. Oczywiście nikt nie mógł spostrzec tej sekretnej przemiany, która naprawdę doprowadziła do pierwszego na świecie przepisu na lody cytrynowe! Słodka cytryna!
Potem nadszedł bardzo ekscytujący moment: pierwsze rozdawanie wśród niewolników zamrożonych (i słodkich!) cytryn. Do tego dnia oczywiście niewolnicy mieli już dosyć spożywania jedynie cytryny i wielu z nich po prostu odmawiało przyjmowania przydzielanych porcji. Podczas podania przemienionej cytryny ludziom, co Piccolo Paolo chciał uczynić osobiście, starał się dawać znaki swoim spojrzeniem oraz wyrazem twarzy, aby niewolnicy zrozumieli: „Jestem waszym przyjacielem, nie pokazujcie żadnej reakcji, kiedy poczujecie ten nowy smak!” Co prawda, taką długą i skomplikowaną wiadomość trudno pokazać wyrazem twarzy (proszę samemu spróbować przed lustrem!). W dziwny sposób niewolnicy obdarzyli zaufaniem nieznanego mężczyznę. Jednak ich reakcje były nieopanowane – jedni byli zaskoczeni, inni przestraszeni i gdy dotknęli lodowatej cytryny, odrzucali ją gwałtownym ruchem. Żołnierze stojący wokół uważali to za znak strachu i bólu. Zadowoleni, pobiegli do Gubernatora, aby donieść, iż akcja powiodła się. Kiedy zastraszeni niewolnicy pozostali sami, bez strażników, niektórzy z nich nieśmiało spróbowali tę dziwną cytrynę i w tym samym momencie, gdy tylko poczuli nowy i – nie bójmy się tego słowa – niebiański smak... odzyskali nadzieję do życia w swojej beznadziejnej sytuacji. I... uśmiechali się. I potem uśmiechali się znowu...i znowu... i znowu. Piccolo Paolo, gdy odchodził z żołnierzami, patrzył na tych biednych ludzi ze łzami w oczach.
W następnych dniach coraz więcej niewolników gromadziło się podczas wydawania „posiłku”. Stali oni w kolejce, aby odebrać swoje porcje cytryny. Byli podekscytowani i niecierpliwi. A... po odbiorze swoich cytryn czuli się w sposób bardzo widoczny szczęśliwi, wypoczęci i... wolni w niewoli. Przestali być wrodzy wobec siebie. Nawet zaczęli lubić strażników! Bardzo szybko - przynajmniej w ich duszach – „CZTERY NIE” zostały przekształcone w „CZTERY TAK” („QUATTRO NO” w „QUATTRO SI”).
I bardzo szybko zjawisko stało się podejrzane dla Gubernatora oraz dla jego armii. Tym bardziej, że niewolnicy chcieli coraz więcej cytryn. Zaczęli pragnąć tego, czego niedawno jeszcze odmawiali. Czyżby stawali się uzależnieni? Niewolnicy byli gotowi pracować ciężko, aby mieć dodatkowe porcje nowych cytryn. „To jest po prostu niedopuszczalne!” – krzyknął Gubernator pewnego dnia, kiedy był szczególnie w złym nastroju widząc, że jego niewolnicy uśmiechają się i nawet... śpiewają pod siedzibą Gubernatora. „Co się dzieje? Chcieliśmy zwiększyć ich cierpienie, a oni zamiast tego śmieją się? Co będą o mnie mówić w Rzymie? Niech jeden z żołnierzy spróbuje tych cytryn.” Natychmiast wezwano Marcusa Glaciusa, najsilniejszego mężczyznę w armii. Piccolo Paolo chciał podać zwykłą zamrożoną cytrynę, by jego podstęp nie wyszedł na jaw, ale Gubernator chwycił z rąk niewolnika nową cytrynę. Piccolo Paolo skamieniał ze strachu, jak nigdy dotąd. Poczuł, że to koniec jego pobytu na wyspie, a może nawet koniec życia. Gdy Marcus Glacius skosztował cytryny, owładnęło nim to samo błogie uczucie, jakiego doświadczali niewolnicy. Ten stary, doświadczony i niegdyś okrutny żołnierz stał teraz rozanielony i uśmiechnięty. Zaczął nawet śpiewać piosenkę, którą matka śpiewała mu, gdy był dzieckiem. Ku ogólnemu zaskoczeniu śpiewał krótko, ale ... dziecięcym głosikiem. „Dosyć!”- wrzasnął Gubernator. „Zdrada! Zabrać go do więzienia! Natychmiast!” – powiedział wskazując na Piccolo Paolo. Marcus Glacius, nadal z anielskim uśmiechem na ustach, odezwał się: „Gubernatorze, zostawmy go! Ta cytryna jest przepyszna. Nasi niewolnicy pracują teraz ciężej i więcej niż wcześniej. Czy nie o to nam chodziło? Proszę samemu spróbować tej cytryny.” „Co!?- ryknął z wściekłością Gubernator. Mam jeść żarcie niewolników? Skończ to gadanie, Marcusie! Owszem, może jesteś moim najlepszym żołnierzem, ale i Ciebie mogę wtrącić do więzienia za te słowa”.
I tak Piccolo Paolo sam dostał się do więzienia na Wyspie Dilosbis. Jednak jego sława doszła na kontynent i opanowała Cesarstwo Rzymskie. Paradoksalnie, według niektórych historyków, był to początek upadku Cesarstwa Rzymskiego, podczas gdy inni liczą go od panowania Augusta.
Oczywiście o Piccolo Paolo można by napisać całą książkę i analizować różne aspekty jego życia. Ale teraz krótko podsumujmy dzieło Piccolo Paolo – założyciela lodziarni „Quattro Si”.
Przekształcając „QUATTRO NO” w „QUATTRO SI” na wyspie Dilosbis został wtrącony do więzienia. Jego egzekucję powstrzymało tylko to, że był dalekim krewnym Cesarza. Gdyby nie to, na pewno zginąłby jeszcze tego samego fatalnego dnia, kiedy Marcus Glacius skosztował magicznej cytryny. Po kilku tygodniach więzienia, gdzie musiał jeść wyłącznie kwaśną cytrynę, jak pozostali niewolnicy, Piccolo Paolo opuścił wyspę na zawsze. Był wywieziony w nocy, by nie widzieli tego jego wdzięczni towarzysze niewoli. Gdy wrócił na kontynent, udał się w rejony dzisiejszej Toskanii i Emilii i osiadł niedaleko Bolonii. Ożenił się, miał dużo dzieci. Otworzył pracownię gelato zwaną ”Quattuor sic”. Było to oczywiście na pamiątkę krótkiego czasu spędzonego na wyspie Dilosbis. Piccolo Paolo nigdy nie porzucił swojej fascynacji wytwarzaniem lodów, gdy odkrywa się siłę drzemiącą w owocach lub innych substancjach. Sprawianie, by kwaśny owoc stał się przyjemnie słodki było dla niego magią. Łączenie składników w całość i nadawanie im idealnie kremowej konsystencji było cudem. „Uważajcie na proporcje” -zwykł mawiać. „Przygotowywanie lodów jest jak życie – ciągle trzeba szukać właściwych granic.”... Paolo szczególnie upodobał sobie pracę nad smakami cytryny, później pomarańczy, a nawet śmietanki i pistacji.
Piccolo Paolo bardzo kochał swoje dzieci. Uczył je sumiennego wytwarzania lodów, ale nigdy nie zmuszał do wybrania tego zawodu. Raczej zachęcał, by posmakowały życia gdzie indziej. Mawiał: „Wy może tego nie dożyjecie, ale Wasi potomkowie dotrą na tereny Europy Środkowej.” Skąd on to wiedział?
Zaś co się tyczy krótkiego epizodu na wyspie, który ukształtował całe jego późniejsze życie, odczuwał mieszaninę smutku i szczęścia. Smutek, ponieważ zbyt wcześnie musiał opuścić wyspę. Czuł smutek także dlatego, że pomimo dobrych intencji mógł zaszkodzić wielu ludziom. Ale jednocześnie wypełniało go szczęście, gdyż sam zrozumiał i pomógł innym zrozumieć, że CZTERY TAK jest w nas, w naszych duszach. Nie trzeba tego szukać daleko.
Piccolo Paolo zmarł w roku 33 n.e. W tym samym czasie wyspa Dilosbis, już opuszczona przez ludzi, zatonęła w morzu...
Jeszcze jedna rzecz na zakończenie tej historii: na łożu śmierci Piccolo Paolo wyszeptał na pożegnanie swoim dzieciom: „W życiu starajcie się zawsze mówić prawdę. Całą prawdę i tylko prawdę.”
I była to też nasza dewiza przy pisaniu tego tekstu. 🙂